Wierutne bzdury w stylu gazetek KAP i zakłamanej reakcyjnej propagandy pisowsko-IPN'owskiej.suchy pisze:,,Nagonka ideologiczna, na „zgniły imperializm i wszystko co z nim związane”, powodowała dewastacje samochodów amerykańskich przez kierowców w firmach państwowych. To przeważnie byli prości ludzie podatni na indoktrynację. Po prostu nie dbali o wozy i eksploatowali je aż do skrajnego zużycia. Nikt nie karał za zniszczenie samochodu amerykańskiego, bo zawsze można było usprawiedliwić się, że to przecież „amerykańskie ścierwo”, a przełożony bał się oponować, bo mogło to mieć dla niego opłakane skutki. Po wycofaniu z ruchu, auta były planowo trwale niszczone i złomowane. "
http://miniauto-43.blog.onet.pl/2009/08 ... -auta-prl/
W latach 40 i 50 KAŻDY wóz był na wagę złota, mój dziadek do dzisiaj wspomina jak jeździły Dżemsy, Sztudry i Studebakery, "Sitroeny", "Dekawki" ==a na samochodach się nie zna. Odróżni Syrenkę od Poloneza ale już nie Audi od BMW. Straż pożarna w moim mieście właściwie przez całe lata 50 miała Horcha, a śmieciarze [Niemcy] z braku samochodów ładowali odpady na furmanki.
Za zniszczenie samochodu karano, w okresie stalinizmu za unieruchomienie służbowego pojazdu można było nawet pójść siedzieć.
No ale ====lepiej napisać, że komunistyczne bydło demolowało wszystko co popadnie.
Gdyby nie to "komunistyczne bydło" i ciemniacy którzy gołymi rękami dźwignęli ten kraj z ruin to dzisiaj chłopcy w japonkach i w rurkach nie mogliby siedzieć w swoim zaplutym komunistycznym bloku z wielkiej płyty OWT-67 i wypisywać takich bredni.
No ale pewnie bandy UPA i żołnierze wyklęci szanowali swoje zgniłe imperialistyczne pojazdy [którymi dojechali aż do Berlina a później toczyli boje o "wolną" Polskę na pasku Londynu], tylko latali ze szmatką i pucowali, prawdziwi koneserzy.
Znane są natomiast przypadki celowego psucia służbowych pojazdów w okresie późniejszym ===lata 80 i 90. Na bazę przychodziły nowe samochody a jakiemuś kierowcy z nieznanych przyczyn dalej kazano jeździć na Krazie, Starze 28 albo Nysce 521 to celowo sabotował niszcząc chociażby sprzęgło i skrzynię, żeby pojazd w końcu trafił do kasacji.
Teraz tak się nie robi tylko i wyłącznie ze względu na częstą wymianę leasingowych samochodów we flotach, poza tym zarzynanie pojazdów wchodzi chyba w zakres obowiązków służbowych takich dajmy na to przedstawicieli handlowych, wielce oświeconych dzieci transformacji.