http://pl.youtube.com/watch?v=8GlIuJlfR2Y <--
Popatrzcie jak oni spawosywali trabanta w faryce.. padłem ze smiechu jak oni kopali te samochody
lol
Ja to bym nazwał filmem instrukcyjnym. tzn ogladnij a potem idz do pracy
Trabant w fabryce
Moderator: adameo2
Trabant w fabryce
Bo z syrenkami nigdy nie wie oj nie wie sie......
TABANT W FABRYCE
Witam,
mimo iż kocham skarpety i z załączonego filmiku można się zdrowo pośmiać, to niestety rzeczywistość tamtego okresu była o wiele bardziej brutalna...
Niestety "zabiegi" przy produkcji mydelniczki "made in DDR" były i tak o wiele bardziej delikatne niż przy produkcji czynionej w fso. Niestety również i jakość ich wykonania była o wiele wyższą, mój tata przejechał bez remontu silnika ponad 90.000 km, co w przypadku rodzimej produkcji (a zwłaszcza syren) było raczej niemożliwe...
Nie jestem germanofilem, ale jeśli ktoś ze starszego pokolenia pamięta stare hale produkcyjne fso i warunki tam panujące to..., to co widać na filmiku to prawie już Europa...
Ale generalnie było podobnie... - choć nie zawsze śmiesznie dla użytkownika!
Choć jakość wykonania odbieranych aut z DDR czy Czechosłowacji - była zdecydowanie lepsza od naszych, gorszy był tylko montaż tych "made in CCCP"! Tu trzeba było po odbiorze auta je rozebrać na części pierwsze i złożyć aby mieć nadzieję na jakąś przyzwoitą eksploatację...
A czy ktoś z Was pamięta jaka była "gra w ruletkę" po odbiorze z FSO: uda się cyz nie uda dojechać do najbliższego CPN-u?. Teoretycznie powinno być wlane do baku 2 l paliwa, coć często się zdarzało, iż nie starczało nawet na dojazd do najbliższej stacji....
Pozdrawiam
AMPiR
PS. A na koniec: jaka była praktyczna różnica w sposobie odpalania syrenki, malucha a trabanta 601 limuzyny (bo tak stało w dowodzie rejestracyjnym)?
Syrenkę - odpalało się na pych, malucha - ciągając za sznurek nawinięty na specjalne kółko, a trabanta - zdejmując gumę z rury dolotowej do gaźnika i wlewając mu tam "pięćdziesiątkę" paliwa - zawsze działało, nawet w największe mrozy!
mimo iż kocham skarpety i z załączonego filmiku można się zdrowo pośmiać, to niestety rzeczywistość tamtego okresu była o wiele bardziej brutalna...
Niestety "zabiegi" przy produkcji mydelniczki "made in DDR" były i tak o wiele bardziej delikatne niż przy produkcji czynionej w fso. Niestety również i jakość ich wykonania była o wiele wyższą, mój tata przejechał bez remontu silnika ponad 90.000 km, co w przypadku rodzimej produkcji (a zwłaszcza syren) było raczej niemożliwe...
Nie jestem germanofilem, ale jeśli ktoś ze starszego pokolenia pamięta stare hale produkcyjne fso i warunki tam panujące to..., to co widać na filmiku to prawie już Europa...
Ale generalnie było podobnie... - choć nie zawsze śmiesznie dla użytkownika!
Choć jakość wykonania odbieranych aut z DDR czy Czechosłowacji - była zdecydowanie lepsza od naszych, gorszy był tylko montaż tych "made in CCCP"! Tu trzeba było po odbiorze auta je rozebrać na części pierwsze i złożyć aby mieć nadzieję na jakąś przyzwoitą eksploatację...
A czy ktoś z Was pamięta jaka była "gra w ruletkę" po odbiorze z FSO: uda się cyz nie uda dojechać do najbliższego CPN-u?. Teoretycznie powinno być wlane do baku 2 l paliwa, coć często się zdarzało, iż nie starczało nawet na dojazd do najbliższej stacji....
Pozdrawiam
AMPiR
PS. A na koniec: jaka była praktyczna różnica w sposobie odpalania syrenki, malucha a trabanta 601 limuzyny (bo tak stało w dowodzie rejestracyjnym)?
Syrenkę - odpalało się na pych, malucha - ciągając za sznurek nawinięty na specjalne kółko, a trabanta - zdejmując gumę z rury dolotowej do gaźnika i wlewając mu tam "pięćdziesiątkę" paliwa - zawsze działało, nawet w największe mrozy!
Ampir ma sporo racji. Pomimo, że wytwory polskiej motoryzacji są mi zdecydowanie bliższe, to trzeba przyznać, że najgorsze jakościowo z całego uwczesnego "obozu". Trochę się najeździłem trabantami, aktualnie pomykam wartburgiem i trzeba przyznać, że syrena pod względem prowadzenia, komfortu, jakości wykonania zostaje mocno w tyle. Ale to za nią się oglądają, a auta z NRD, czy Czechosłowacji mają gdzieś
A co do obioru nowego auta w czasach Prlu, to w mojej rodzinie zdarzyła się taka sytuacja: dziadkowie pojechali odebrać nowego malucha. Po dopełnieniu wszystkich formalności, po otrzymaniu kluczyków wyruszyli w drogę, to jest na stację benzynową oddaloną o kilkadziesiąt/ kilkaset metrów od polmozbytu. Okazało się, że jakiś cwany gapa zapomniał wlać oleju do silnika. I tym sposobem maluch w pierwszym dniu swojej kariery zrobił karate. Na szczęście czujnym okiem wypatrzyli, że na terenie ów polmozbytu jakiś mechanik szykuje nowego malucha, zaiste dla znajomych/ rodziny. Jakimś cudem udało im się przechycić ten egzemplarz i z tego co mi wiadomo jeszcze 5 lat temu jeździł. Co się dziś z nim dzieje- nie mam pojęcia.
A co do obioru nowego auta w czasach Prlu, to w mojej rodzinie zdarzyła się taka sytuacja: dziadkowie pojechali odebrać nowego malucha. Po dopełnieniu wszystkich formalności, po otrzymaniu kluczyków wyruszyli w drogę, to jest na stację benzynową oddaloną o kilkadziesiąt/ kilkaset metrów od polmozbytu. Okazało się, że jakiś cwany gapa zapomniał wlać oleju do silnika. I tym sposobem maluch w pierwszym dniu swojej kariery zrobił karate. Na szczęście czujnym okiem wypatrzyli, że na terenie ów polmozbytu jakiś mechanik szykuje nowego malucha, zaiste dla znajomych/ rodziny. Jakimś cudem udało im się przechycić ten egzemplarz i z tego co mi wiadomo jeszcze 5 lat temu jeździł. Co się dziś z nim dzieje- nie mam pojęcia.
syrena to nie samochód.
To można nazwać odczuciem subiektywnym Prawdą zaś jest, że syren nie jeździ już tak wiele jak wartburgów i trabantów, ale one w dobrym stanie też robią "zamieszanie" na ulicy.Mateusz pisze: Ale to za nią się oglądają, a auta z NRD, czy Czechosłowacji mają gdzieś
(pomińmy tutaj ostatnie generacje wyżej wymienionych pojazdów - 1,3 i 1,1...)
- Inżynier Glinka
- Posty: 24
- Rejestracja: 2006-07-25, 18:33
- Lokalizacja: Łódź
- Kontakt:
;-)
Y eti jak coś wrzuci to nie ma bata we wsi...
Znajdujący się w stanie nietrzeźwym Józef Bakaj ukradł w Żurawinie samochód Syrena. Świadek kradzieży, Zygmunt Garcarek, zawiadomił milicję. Za obywatelską postawę ob. Garcarek otrzymał podziękowanie prokuratury wojewódzkiej i nagrodę rzeczową.
Dawno temu kolega projektował jakiś osprzęt do Tarpana. Pojechał do fabryki do Poznania, żeby na miejscu coś dopasować, bo w tych egzemplarzach do których miał dostęp trudno było o powtarzalność wymiarów. I co się okazało Cytat z dokumentacji:" elementy nadwozia wykonane z tolerancją +- 2 cm dopasować przy użyciu prostych narzędzi ślusarskich "AMPIR pisze:Niestety "zabiegi" przy produkcji mydelniczki "made in DDR" były i tak o wiele bardziej delikatne niż przy produkcji czynionej w fso.
A Polonez ? Dobry błotnik zawsze miał 1 cm naddatku, żeby go dopasować do nadwozia