Witam.
Byłem wczoraj (16.X) w warszaskiej Fabryce Norblina na kończącej sezon wystawie zabytkowych, polskich osiągnięć motoryzacyjnych. Przyznam, że było warto. Pierwszy raz w życiu widziałem (i mogłem dotknąć) prototyp Syreny oraz egzemplarze Syreny 100 i 101, o których dotychczas tylko czytałem bądź widziałem na zdjęciach.
Ależ one się różniły od powszechnie znanych 105-ek! Kształt, tapicerka, deska rozdzielcza, silnik, światła, dermowy dach, masywny wlot powietrza, bagażnik, itd. - coś niesamowitego! Cudeńka!
Przyjemnie też było popatrzeć na prototypowe egzemplarze polskich pojazdów, które nigdy nie weszły do produkcji. Sportowy Ogar, kompaktowy Wars, Syrena 110 (z drzwiamy wypełnionymi... powietrzem! dostojna Warszawa 210 (ależ to byłaby limuzyna!) no i Beskid, który był wg mnie arcydziełem konstrukcyjnym jak na owe czasy. Szkoda, że żaden z nich nie wszedł do produkcji.
Przyznam tylko, że jak na egzemplarze muzealne stan aut woła o pomstę do nieba. Zwykle eksponaty w muzeach są wymuskane, zadbane, lśniące. W tym przypadku niestety tak dobrze nie jest. A szkoda. Wszak to pojedyncze egzemplarze.
Pozdrawiam,
Marcin Drogomirecki