KIEROWCA, ale garbata, kombi, czy tym bardziej sedan były samochodami osobowymi. Najczęściej traktowanymi jako członkowie rodziny. Były to samochody często gęsto bardzo zadbane, bo jeszcze wtedy prywatne auto osobowe było LUKSUSEM
Często zachowały się więc w dobrym stanie, niszczejąc tak naprawdę dopiero w późnych latach 80 albo wręcz 90 - bo wtedy pojawiło się wiele 'lepszych' pojazdów. Nikt o Warszawie czy Syrenie nie myślał wtedy jak o klasyku. Niemniej jednak krótki czas "niszczenia" sprawił że wiele z nich przetrwało w lepszym lub gorszym stanie do dziś.
Auta dostawcze - zwłaszcza te mniejsze, czyli Warszawy Pickup, Syrenki R20, Tarpany, Duże Fiaty w pikapie - miały przede wszystkim pracować. Bardzo często na PGRach, później w prywatnych rękach. One były narzędziami, często przeładowanymi do granic możliwości. Pękały, łamały się, jak rdzewiała podłoga to nikt nie spawał tylko wstawiał kawał blachy. Albo jak w mojej Syrenie - dołożone było pióro żeby wyżej i sztywniej siedziała, żeby można było więcej załadować.
Zresztą moja Rka pracowała "do końca" - jeszcze przed sprzedażą woziła drewno z lasu.
A co się działo z takimi autami jak wyeksploatowały się do granic możliwości i nie opłacało się naprawiać? W latach 90 zmieniane były na wynalazki typu chociażby Ford Transit
a nasze Syrenki czy Warszawy szły po prostu na złom - bo już nie były narzędziami pracy. A wtedy nikt nie patrzył na nie jak na klasyki